Rozbrojenie posterunku policji i żandarmerii niemieckiej (Stützpunktu) w Działoszycach w lipcu 1944 r. miało dość nietypowy charakter.
Posterunek zlokalizowany był w jednopiętrowym murowanym budynku szkolnym, położonym w północno – wschodniej części miasta i obsadzony przez sześciu żandarmów niemieckich oraz 24 policjantów granatowych i ukraińskich. Przed budynkiem znajdowała się wolna przestrzeń o długości ok. 100 m, zamknięta przez mur cmentarza, przestrzeń ta dawała załodze posterunku dobre pole widzenia i obstrzału.
Akcję przejęcia posterunku przeprowadził oddział ODP pod dowództwem ppor. Tomasza Adrianowicza („Pazura”), był oddział BCh podporządkowany już władzą AK, przy współudziale 11 partyzantów z ODP AK im. Bartosza Głowackiego, 10 żołnierzy z kompanii działoszyckiej oraz czterech z sancygniowskiego PKB.
Akcję tę opisuje Bolesław Nieczuja – Ostrowski w swej książce „Republika parytzancka” powołując się na relację jej uczestnika kpt. rez. Walerego Zaróda („Prądzyńskiego”): „O godzinie 2.00 nad ranem, w dniu 26 lipca 1944 r., ciszę cmentarną przerwała melodia „Jeszcze Polska nie zginęła”… Stojący przy szkole policjant znieruchomiał. Za kilka minut zaczęły się lekko uchylać okna szkoły, a w nich zajaśniały w ciemności słabo widoczne kształty głów żandarmów i policjantów. Po skończeniu hymnu okna pozamykały się, a z cmentarza popłynęła do góry przy akompaniamencie akordeonu melodia „Roty” Konopnickiej. Za nią poszły inne, narodowe, ludowe, partyzanckie, wesołe i smutne. Głos odbijał się od muru, od drzew i spotęgowany kikukrotnie, płynął ku posterunkowi, czyniąc wrażenie jakby śpiewało kilkuset ludzi. (…) I tak aż do rana. Nad ranem okna posterunku zaczęły się coraz szerzej otwierać, a ośmieleni już żandarmi i policjanci zaczęli wychylać z okien głowy. Wtedy ucichł śpiew, a zza muru wstał „Pazur”. Zwracając się do policjantów przypomniał im o ich narodowości, o cierpieniach Polaków aresztowanych przez Niemców, mówił o walkach prowadzonych przez Polaków na wszystkich frontach świata, mówił o roli jaką powinna spełniać policja granatowa w okupowanej ojczyźnie. Po zakończeniu wezwał żandarmów i policjantów do złożenia broni. Pochylił się nad murem i znów popłynęła melodia w niebo.
Po kilkunastu minutach „Pazur” ponownie zabrał głos i po krótkim przemówieniu, w którym przedstawił beznadziejną sytuację posterunku, jeszcze raz wezwał żandarmów i policjantów do złożenia broni (…)
Jednak broni nie składali. Brakło nam już pieśni. Zaczęliśmy się ju denerwować. (…) Wreszcie otworzyło się nieco szerzej okno i jeden z żandarmów wychylił się. Zwracając się do partyzantów oświadczył, że skłonni są złożyć broń, pod warunkiem jednak, że będą wypuszczeniu na wolność. (…)
Po kilku minutach pojawiła się w oknie biała chorągiew i za chwilę wyszedł ze szkoły jeden z żandarmów, złożył karabin na ziemi około 20 m od szkoły, odszedł o dalsze 20 m w stronę domów i stanął zgodnie z rozkazem „Pazura” odwrócony do nas plecami. (…)
Na rozkaz „Pazura” żandarmi i policjanci odwrócili się w naszą stronę i zamarli. Na twarzach ich odmalowło się kolejno niesłychane zdziwienie, rozpacz i wstyd. Dwudziestu pięciu partyzantów! (…) W rynku obok pomnika Kościuszki załopotała na wietrze biało – czerwona chorągiew. (…)
Na ulicach miasteczka ukazały się po raz pierwszy od pięciu lat patrole kompanii „Dzięcioł”.”
Podczas tej akcji partyzanci zdobyli 50 kb, erkaem, wyposażenie i akta.
Wcześniej, bo 25 lipca 1944 r. oddział pod dowództwem plut. Feliksa Marca („Czarnego”) rozbroił posterunek Wehrmachtu stacjonujący we dworze Deskurów w Sancygniowie. Akcję wykonano o godz. 12.00 w południe, ponieważ wtedy panował w majątku największy ruch i najłatwiej było się tam dostać. Niemcy po krótkiej walce poddali się. Rozbrojono wtedy 20 żołnierzy zdobywając: 1 rkm francuski wraz z amunicją, 15 kb i 6 skrzyń do kb amunicji, kilka sztuk pistoletów krótkich, 100 granatów zaczepnych i 60 obronnych, mundur, rakietnicę oraz 2 transportery wódki gatunkowej.